niedziela, 20 kwietnia 2008

Time to say Goodbay...


Poruszenie do szpiku kości. Odchodzę! JESTEM WOLNA!

sobota, 29 marca 2008

Nigdy nie należy wątpić...R.M.R.



Man muss nie verzweifeln,

wenn einem etwas verloren geht,
ein Mensch
oder eine Freude
oder ein Glück;
es kommt alles noch herrlicher wieder.
Was abfallen muss, fällt ab;
was zu uns gehört, bleibt bei uns,
denn es geht alles nach Gesetzen vor sich,
die größer als unsere Einsicht sind
und mit denen wir nur scheinbar
im Widerspruch stehen.
Man muss in sich selber leben
und an das ganze Leben denken,
an alle seine Millionen
Möglichkeiten, Weiten und Zukünfte,
denen gegenüber es nichts
Vergangenes und Verlorenes gibt.

Rainer Maria Rilke

piątek, 28 marca 2008

"Plac Zbawiciela"

O Panie, Wszechsiło Przesłodka, dziękuję Ci, że nie dałeś mi przeżyć tego,
co widziałam w tym filmie...
Bądź pochwalony za swój zamysł na mój Los.
Właściwy dla mnie, najwłaściwszy...

wtorek, 25 marca 2008

dzisiaj "Pora umierać"...


... czyli czas na nadrabianie zaległości filmowych. Mam słabość do kina o starości, wewnętrznej walce, samotności i umieraniu. Każdy z tych tematów był, jest, albo będzie mi bliski...

piątek, 21 marca 2008

Przedświątecznie


Z okazji Świąt Wielkanocnych życzę Wam wszystkim
po prostu spokoju, wypoczynku i radości
z tego, że dane jest nam przeżyć je po raz kolejny!
Nie dla każdego jest to takie oczywiste...

piątek, 14 marca 2008

Stan ciekły w tu i teraz.

Zawsze miałam na wszystko pomysły, zapiski, plany A, B czasem nawet C. Konkretnie i świadomie stawiałam krok za krokiem, dzień za dniem. Uznawałam siebie za Panią mojego Losu. Kokieteryjnie uśmiechałam się do zdarzeń z przekonaniem, że wszystko mogę.
Tak było przynajmniej przez ostanie 5 lat, aż do marca tego roku... W tym miesiącu, zaraz po rozkroku, pojawiła się we mnie zmiana stanu ze stałego w ciekły... Pierwszy raz w życiu, w każdym razie na ile pamiętam, znalazłam się w sytuacji, w której jestem jak woda... Dopasowuję się do przestrzeni, w którą mnie Los wlewa i nie mam pojęcia, jakie naczynie przyjdzie mi za chwilkę wypełnić...

Trwam w tu i teraz w niewyobrażalnym spokoju i z nienaturalną dla mnie zgodą na to, co jest...

To jak przechodzenie siebie samego...

Dokąd mnie ta zmiana prowadzi? Czas pokaże... Zawsze prędze, czy później pokazuje i uświadamia nam dlaczego musieliśmy być wodą bezwładną przelewaną raz tu, raz tam...

piątek, 29 lutego 2008

Coś z myśli Mistrza


Dzieci usunięte

Dla wielu rodzin i związków dzieci usunięte stają się losem szczególnym. Jeśli wejdziemy z nimi w rezonans i pozwolimy im połączyć się z nami, będą czuły się w rodzinie na właściwym miejscu. Zamiast stawać się złym losem, jak to czasami się zdarza, stają się dobrym losem.

W związku z tym, co napisałem powyżej ważne jest zdanie sobie sprawy z czegoś ważnego. Zła nie jest aborcja sama w sobie. Dla dziecka straszne nie jest to, że zostało usunięte, a to że chciano się go pozbyć.

Kiedy przyjrzymy się biegowi życia, nie tylko naszemu, ale życiu tak w ogóle, zauważamy: życie toczy się dalej, bo inni umierają. Ci, którzy umierają są w służbie życia. Również usunięte dziecko na poziomie swojej duszy – bo ono dusze ma – jest wzięte w służbę życiu.

Jest taki piękny sonet R.M. Rilkego ze zbioru sonetów do Orfeusza, który poświęcony jest młodej tancerce, która wcześnie umarła. Wiersz brzmi mniej więcej tak:

I prawie dziewczę była wschodzące
Ze szczęścia w pieśni i śpiewie
Jaśniała przejrzyście przez swą woalkę wiosenną
I uczyniła sobie z mego ucha posłanie


Tak więc Orfeusz śpiewa, a zmarła pobrzmiewa w jego uchu. Przysłuchuje się z niego uśpionemu światu. Rilke opowiada w tym sonecie też o sobie: wszystko, co mi się przydarza, co czuję i postrzegam – ona to też postrzega poprzez mnie. Potem pyta: Gdzie jest jej śmierć? Zobacz. Ona odrodziła się mimo że zasnęła. Uśpiła tylko swój świat.

Ona pozostaje w łączności ze wszystkim, co się wydarza. Czy czegoś jej brakuje? Może jej czegoś w tej sytuacji brakować?

Jeśli uda nam się usunięte dzieci uśpić w naszym uchu i wsłuchamy się w pieśń Orfeusza, staniemy się z nimi jednym a one niczego z tego, czym jest życie nie stracą.

Mówiąc o tym nie tylko mam przed obliczem ojca i matkę usuniętego dziecka. Ja patrzę o wiele szerzej i łączę się z o wiele większą całością. Z tego wypływa inne szczęście, pełnia szczęścia właściwie, w którym żywi i umarli połączeni ze sobą płyną coraz dalej i dalej przez życie jako całość.

BH (tłum. JA)

czwartek, 28 lutego 2008

W zatrzęsieniu ...

W zatrzęsieniu

Jestem kim jestem
Niepojęty przypadek
Jak każdy przypadek.

Inni przodkowie
Mogli być przecież moimi,
A już z innego gniazda
Wyfrunęłabym,
Już spod innego pnia
Wypełzła w łusce.

W garderobie natury
Jest kostiumów sporo.
Kostium pająka, mewy, myszy polnej.
Każdy od razu pasuje jak ulał
I noszony jest posłusznie
Aż do zdarcia.

Ja tez nie wybierałam,
Ale nie narzekam.
Mogłam być kimś
O wiele mniej osobnym.
Kimś z ławicy, mrowiska, brzęczącego roju,
Szarpaną wiatrem cząstką krajobrazu.

Kimś dużo mniej szczęśliwym,
Hodowanym na futro,
Na świąteczny stół,
Czymś co pływa pod szkiełkiem.

Drzewem uwięzłym w ziemi,
Do którego zbliża się pożar

Źdzbłem tratowanym
Przez bieg niepojętych wydarzeń.

Typem spod ciemnej gwiazdy,
która dla innych jaśnieje.

A co gdybym budziła w ludziach strach,
Albo tylko odrazę,
Albo Tylka litość?

Gdybym się urodziła
Nie w tym, co trzeba, plemieniu
I zamykały się przede mną drogi?

Los okazał się dla mnie
Jak dotąd łaskawy.

Mogła mi nie być dana
Pamięć dobrych chwil.

Mogła mi być odjęta
Skłonność do porównań.

Mogłam być sobą – ale bez zdziwienia,
a to by, oznaczało,
że kimś całkiem innym.

Wisława Szymborska

sobota, 23 lutego 2008

Rozkrok

do poczytania z muzyką: http://pl.youtube.com/watch?v=3LI2mHRycJ4&feature=related

Stanęłam w rozkroku i stoję tak już na dobrą sprawę od kilku tygodni. Okazało się, że nie zawsze umiem bez zastanowienia sięgnąć po to, co daje mi Los. Czasem muszę jeszcze jakiś czas pobyć w niewygodnej pozycji, by móc w pełni pojąć czy tego chcę. A wiedzieć czego się na prawdę chce, to dobry początek przed drogą.

Nazwijmy zatem stan w którym jestem swoistym zatrzymaniem przed drogą. Takie przysiadanie na ułamek, kiedy wyszliśmy już prawie, a jednak coś nas przyciągnęło z powrotem.
W codziennym życiu to parasol, klucze, torebka, może lista z zakupami.
Mnie zaś zatrzymał lęk przed utratą swoistej wygody jaką teraz mam. Kiedy już przekroczę próg, to wejdę przecież do świata odpowiedzialności za siebie samą.
Odwaga i odpowiedzialność są ważnymi umiejętnościami w życiu.
Nie każdemu dane pofrunąć ku nim jak na skrzydłach.

Dlatego drżę sobie i stoję tak w tym rozkroku tuż przed nowym.

Obserwuję niebo, może spadnie deszcz...
sprawdzam klucze, żeby móc w razie czego jeszcze tu wrócić...
sięgam po właściwą torebkę, żeby zmieścić w niej wszystkie dla mnie ważne chwile...
zabieram listę, nie z zakupami, a kolejnymi marzeniami, tak na wszelki wypadek gdyby...

Dość.
Wystarczy tego stania pomiędzy.
Wychodzę.
Czas na mnie.
Najwyższy czas.


Reszta to już tylko wiara w to, że zawsze dokonujemy tych najwłaściwszych wyborów, jeśli płyną one z głębi serca.
Tak jak ten mój, którego dokonałam... nawet jeśli stanęłam na chwilkę w rozkroku...
Ten rozkrok to też dar od Losu.

czwartek, 14 lutego 2008

...


Polecam...przemilczę jednak to, czego się o sobie samej dowiedziałam dzięki temu filmowi.
Jeden z lepszych, jaki oglądałam i oglądnęłam do końca. Mam taką słodką umiejętność zasypiania po kilku minutach od rozpoczęcia i przebudzania się zaraz po pojawieniu się napisów końcowych. Jeśli nie przegapiłam tego obrazu lewitując po drugiej stronie lustra, to znaczy że wart polecenia. Moje intuicyjne przesypianie jest dla mnie istotnym wskaźnikiem jakości filmu!

poniedziałek, 11 lutego 2008

Poniedziałek




Poniedziałki lubimy uznawać za feralne. Słynne "nie lubię poniedziałku" pobrzmiewa od rana na ustach wielu w autach, autobusach, pociągach, przy biurkach i gabinetach. Dla mnie jednak ten dzień, ten poniedziałek, stał się absolutnie fenomenalny. Tak po prostu otworzyłam pocztę i ....

Jak donoszą dzienniki w całym kraju, dziś tj. w poniedziałek, 11.02.2008 roku Pani XYZ została oficjalnie POPROSZONA PRZEZ samego MISTRZA o rozpoczęcie tłumaczenia Jego dzieła na język polski!!! Chwilowo jedna z najlepszych Tłumaczek w Polsce jest nieosiągalna dla mediów, ponieważ świętuje swoją radość razem z rodziną i bliskimi. Obiecała jednak w najbliższych dniach wydanie oficjalnego oświadczenia w tej sprawie.

No i jak tu nie kochać poniedziałków :-)

Wszystkim Życzę takich spełnień zaraz po przebudzeniu po weekendzie i tej radości pełnej szczęścia i przekonani, że warto marzyć, najlepiej od zaraz, czyli od poniedziałku!

niedziela, 3 lutego 2008

To, co właściwe

Bert Hellinger

To, co właściwe.

To, co właściwe, jest czymś bliskim. Jest zarówno konieczne, jak i możliwe bez większego starania. Pozostaje w harmonii z otoczeniem i z niego czerpie siłę i wglądy. Dlatego to, co właściwe pozostaje skromne, nie obciąża, czyni nam dobrze, nawet jeśli czasami musi z siłą zadziałać. Zaraz po tym wycofuje się w ciszy.

Mimo, że skierowane jest na to, co ma zaraz nastąpić, działa daleko poza to. Tak jak korzeń karmi rozłożyste gałęzie drzewa, mimo że ich nigdy nie widzi. Stąd i my nie musimy troszczyć się o to, co odległe.

Jeśli natomiast zaczynamy troszczyć się o to, co przed nami i wydaje się nam, że naszym
zamartwieniem jesteśmy w stanie nadać temu własny, wygodny nam i lepszy kierunek, to zagubimy się w wielorakości tego, co właściwe i staniemy się słabi.

To, co właściwe zdarza się nam w odpowiednim czasie i miejscu oraz dokładnie tam, gdzie możliwe jest dalsze działanie. Kiedy martwimy się o to, co dalekie, to umyka nam to, co bliskie, a tym samym to, co się na prawdę liczy.

(Tłum. JA)

List do ...




Każdy ma swojego nauczyciela, który jak wiadomo zawsze przychodzi we właściwym czasie.

Mój Mistrz zawitał u mnie całkiem niedawno pod postacią odręcznego pisma i zapachu jego dłoni nawet na zadrukowanych kartkach. Kolej jest taka, że teraz ja muszę zbliżyć się do Niego. Pierwszy, najbardziej odpowiedni krok to list. Tak więc siedzę i tworzę "Mój pierwszy list do Mistrza".

Od siedmiu dni próbuję złożyć go w całość... Ponad 160 godzin pustki w głowie. Każde słowo zawsze można ulepszyć, a każdą myśl ująć godniej. Ubieranie siebie we właściwe i odpowiednie zdania jest moim ćwiczeniem w pokorze i w czekaniu na ten najwłaściwszy płomień myśli w głowie.

Dobry wstęp przed przekładem dzieła całego Jego życia...

wtorek, 29 stycznia 2008

To, co istotne.

Bert Hellinger

To, co istotne

W tym, co istotne dochodzi się do spokoju. Ponieważ to, co istotne ż ono nas wypełnia. Im bardziej się uchylamy przed tym, co istotne, tym bardziej stajemy się niespokojni, chaotyczni i pogmatwani. Dlatego po tym, co nas spotyka możemy poznać, jak bardzo pozostajemy w łączności z tym, co istotne, albo jak dalece się od tego oddaliliśmy.

Jeśli to, co się dzieje, jest tym istotnym, wtedy czujemy, że wszystko idzie do przodu i że dochodzimy do celu, z którego znów może rozwijać się coś istotnego.

To, co istotne jest wspólne dla wielu ludzi i wielu rzeczy. Dlatego w tym, co istotne pozostawiamy za sobą to co jednostkowe, wąskie, ślepo pożądane i bezgraniczne, a pozostajemy w łączności, dostępni, na wyciągnięcie ręki i zwróceni do wszystkich i wszystkiego z miłością.

To, co istotne - inaczej niż to, co nieistotne – trwa, a ponieważ może być spokojne i opanowane, często pozostaje na początku niepozorne. Ale ono jest. I ma na nas korzystny wpływ, a z biegiem czasu staje się coraz bardziej odczuwane przez wszystkich.

Jak dotrzeć do tego, co istotne? Przede wszystkim poprzez zatrzymanie się. Gdyż to, co istotne nie ukazuje się nam od razu, lecz dopiero we właściwym czasie.

Czasami, kiedy odłączyliśmy się od tego, co istotne, potrzebujemy dużo czasu, zanim znów je znajdziemy. Bo to, co istotne wymaga od nas też pożegnania.

(tłum. JA)

poniedziałek, 28 stycznia 2008

Przepracowywanie




Pięknie zapracowany weekend. Dotykanie ludzkich głębi poprzez ruch dążący do rozwiązania. Pośredniczenie słowem w przekazie, mającym przynieść innym porządek w życiu. Delikatność, subtelność, spowolnienie i nauka cierpliwości. Jest wielka magia w polu, które powstaje w czasie takich spotkań.

Potrzebuję teraz odpocząć. Fizycznie i psychicznie...
O tym drugim zmęczeniu już innym razem, jak uporządkuje w sobie pewne sprawy. Jak już przestaną mi grzęznąć słowa w gardle, a to co niepojęte wyciszy się i poskłada w jakąś logiczniejszą całość...

niedziela, 20 stycznia 2008

Wygrałam!




Kolejne tłumaczenia,tym razem z kimś zupełnie nowym. Pasja połączona z umiejętnościami. Jedno z marzeń w pełni realizujące się na jawie!

Jestem stworzona do tej pracy. Jestem w drodze do samodzielnej pracy nad rodziną.

Wybór zajęcia w życiu nie jest przypadkowy. Wybór mnie na tłumacza terapii systemowej, też nie. Widzę to wyraźniej z każdym krokiem i akceptuję w pełni.

Do tego w moich dłoniach coś tak cennego... Książka, która będzie wielkim wydarzeniem i sama w sobie jest pięknym darem piszącego dla tych, którzy oddają się Jego metodzie.



czwartek, 17 stycznia 2008

Jak rozpoznać?

Człowieka można czytać. Przeczytać prawie do cna. Obejrzeć sobie jego wnętrze poprzez zewnętrzne cechy. Ruch, ton głosu, postawa, oczy, dłonie, usta... Wskaźniki ukrytego w głębi JA. Im większa precyzja i wnikliwość, tym celniejsza ocena. Wiem o czym mówię, bo wielokrotnie byłam świadkiem takiego, jak to mówi mój znajomy, skanowania...

A jak rozpoznać tylko na podstawie wnikliwej obserwacji, że komuś zostało tylko kilka godzin życia...Że teraz tu jest, a za chwile zniknie... Czy da się przeczytać Los na chwilkę przed...?

No i czy to nie jest zbyt dużo zuchwalstwo, chcieć widzieć ostatnie sekundy istnienia tu na tym świecie...


(Przemyślenia powstały pod wpływem zapatrzenia na ostatnie zdjęcie kogoś, kto krótko po jego zrobieniu przeszedł w inny wymiar)

poniedziałek, 14 stycznia 2008

Warto Marzyć!



Dziś jest dla mnie bardzo ważny dzień. Kilka godzin temu dostałam do ręki manuskrypt książki, której tłumaczenie sobie wymarzyłam! Uwierzyłam w siebie, w sprzyjający mi Los ,siłę przyciągania i sie spełniło!

Podelektuję się w zachwycie jeszcze troszkę dzisiaj tym faktem, a od jutra świadoma i w pełnej gotowości zrobię pierwszy krok ku realizacji jednego z moich największych marzeń!

sobota, 12 stycznia 2008

O Cierpliwości - R.M. Rilke





O cierpliwości

Należy dać rzeczom przestrzeń

Na własny, cichy i niczym nie zmącony rozwój,

Rozwój, który wypływa głęboko z wnętrza

I nie przyśpieszany,

Ani nie spowalniany

Wszystko donosi i we właściwym czasie na świat wyda...

Dojrzewać musi, jak to drzewo,

Które toczy swe soki i bez obaw stoi

Wbrew wiosennym burzom

Bez lęku, że lato mogłoby nigdy nie nadejść.

Lato przyjdzie!

Ale tylko do cierpliwych

Do tych, co żyją tak, jakby przed nimi była wieczność.

Bez zmartwień, cicho i rozlegle...

Trzeba mieć cierpliwość!

Do tego, co w sercu nie rozwiązane

I trzeba spróbować pokochać pytania,

Jak zamknięte pokoje

I jak książki napisane w obcym nam języku

Bo chodzi o to, żeby przeżyć wszystko.

Kiedy się żyje pytaniami,

To może żyje się krok po kroku,

Nie zauważając nawet

Jak pewnego dnia

Odpowiedzi same

Przekraczają próg naszego życia.

(tłum. JA)



piątek, 11 stycznia 2008

Odkrycia


Rozsmakowuje się i rozpływam przy zupełnie mi nowej muzyce... Magia nocy połączona z magią dźwięku... Loreena McKennitt...

Człowiek uczy się całe życie siebie i otaczającego go świata, a to odkrywanie jest absolutnie fenomenalne.

Terapia fotografią


Zrobiłam to zdjęcie w ramach terapii po obejrzeniu w zbyt młodym wieku filmu pt.: "Ptaki". Obłędnie się ich boję. Wszystkiego co ma skrzydła, pióra i lata. Nawet jak nie lata, to dziobie. Taka trauma.

Wcale nie jestem przekonana tym samym, czy chciałabym się wzbić pod niebo jak ptak. Jakoś mnie to unoszenie się nie przekonuje. Przecież tu na ziemi, stojąc twardo i pewnie jest wystarczająco dużo pięknych chwil, obrazów i zdarzeń. To tzw. bycie w tu i teraz jest dla mnie o wiele ważniejsze.

A o wzbijaniu pomyślimy, "kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy..."
Poproszę w pierwszej klasie, dla niepalących z widokiem na to, co było...

"Spłyną przeze mnie dni na przestrzał
Zgasną podłogi i powietrza
Na wszystko jeszcze raz popatrzę
I pójdę nie wiem gdzie - na zawsze."

Właśnie - dokąd?

czwartek, 10 stycznia 2008

odnośnie odkurzanych marzeń...


Więc zgodnie z zamierzeniami, dziś już MOJE zdjęcie. Tak na początek. Mam sporo do posprzątania w folderze. Ale jestem na dobrej drodze.

Objawienia

Czasem miewam tak, że nagle nachodzą mnie przemyślenia. Różne. Dla podniesienia ich rangi mam zwyczaj nazywać je czanelingami. Czyli objawieniami z nienacka. (Swoją drogą najgłębsze przychodzą do mnie między 4 a 5 rano, kiedy pierwszy raz się przebudzam).

Ostatnio miałam takowe dwa.
PIERWSZY:
Mam tylko jedno życie.

DRUGI:
Milczenie jest złotem.


Z pewnością oba nie należą do czołówki odkryć filozoficznych i zapewne nie ja pierwsza i ostatnia mam takie objawienie. Co innego jest w nich istotne... Pierwszy raz tak w pełni i całą sobą w nie uwierzyłam. Dotknęłam niejako nie tylko myślą, ale i duszą. Jak mówi jeden z moich Mistrzów: Warte, bis es ankommt ("Poczekaj, aż dotrze"). Dotarło.

Piękne przeżycie!


wtorek, 8 stycznia 2008

Odszukiwanie siebie w obrazie





Jeszcze jedno marzenie czas odkurzyć - miłość do fotografii. Tak dla samej satysfakcji. Tak po prostu. Te zdjęcia są akurat "pożyczone", ale już niedługo zacznę wstawiać moje własne.

zmiennie...

Wczoraj w ułamku sekundy zasypało świat za oknem. Zrobiło się dokładnie tak, jak miało być w dzień Bożego Narodzenia. Natura zdecydowała sama. Dzisiaj promienne słonko, dość ciepło i wszystko takie, jakie powinno być tuż przed pierwszym dniem wiosny. Natura zdecyduje sama, czy tak będzie. Kim jest zatem człowiek na tle tej Natury. Kim jestem ja na tle Losu. Jestem tak samo zmienna, jak pogoda w tych ostatnich dwóch dniach. Natura decyduje za mnie sama. Pozwalam się prowadzić. Widać to co dzieje się w danej chwili we mnie, czy za oknem, jest tym najbardziej właściwym. Natura wie. Los wie.